piątek, 10 lutego 2017

Od Kalipso

Promienie słońca delikatnie oświetlały moją psią postać, tak bardzo nie chciało mi się wstawać! Spojrzałam powoli na zegarek. Właśnie wybijała 9:00 rano, ziewnęłam i powoli wytoczyłam się z łóżka.
Przez dłuższą chwilę nie wiedziałam co robić, więc gapiłam się nieprzytomnie na ścianę mojego mieszkanka.
Pewnie jeszcze dosyć długo bym się tak patrzyła, gdyby nie ciche burczenie w brzuchu. Ocknęłam się z letargu, już wiedziałam co zrobię - pójdę zapolować. Wykonałam szybką gimnastykę, żeby się dobudzić i wymaszerowałam raźnie z domku. Pierwszym uczuciem jaki poczułam po wyjściu było przenikliwe zimno i zwątpienie. Zawahałam się czy dobrym pomysłem będzie dalsza podróż w poszukiwaniu jedzenia.
- Idę... - mruknęłam mało przekonująco i ruszyłam w stronę lasu. Już po kilku krokach zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nie miałam innego wyboru, przecież MUSIAŁAM coś zjeść... Z tą myślą zagłębiałam się powoli w las.
***
Po godzinie bez owocnych poszukiwań byłam przemarznięta, zmęczona i okropnie głodna. Mimo moich starań nigdzie nie poczułam choć najlżejszego zapachu zwierzyny. Rozejrzałam się dookoła, ani śladu!
Byłam okropnie zdenerwowana (i do tego głodna). Dopiero po chwili sobie zdałam sprawę, że jestem lekarką
NIE łowcą. Postanowiłam, że pobiegnę do Miasteczka, i może znajdę kogoś kto pomoże mi zapolować.
Napędzona nadzieją biegłam między zaspami śniegu. Jest! Zauważyłam w oddali jakąś sukę. Zwolniłam, chyba mnie zobaczyła, przywołałam ją do siebie i wyłuszczyłam jej sprawę. Najpierw patrzyła się na mnie jak na wariatkę, ale pod koniec mojej opowieści zobaczyłam w jej oczach lekkie zrozumienie.
- I jak pomożesz mi? - zapytałam.

<Immortal?> Wybacz, że takie krótkie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz